Pamiętacie opowieść o Krabacie? Ciekawość nie dała nam spokoju i wreszcie pojechaliśmy zobaczyć miejsca, gdzie mieszkał i pracował uczeń czarnoksiężnika.
Już kiedy się podjeżdża do Czarnej Chełmży (łuż. Corny Chołmc), wita nas mural, na którym jasno widać, kto tu rządzi.
Przed wejściem stoi ciągle wóz, na którym straszny zleceniodawca przywoził raz w roku w workach swój straszliwy plon do zmielenia w martwym mlewniku, mimo to wchodzimy bez obaw, brama tak zapraszająco wygląda…
Wchodzimy na obszerny podwórzec i widzimy budynki mieszkalne oraz sam młyn, z ogroooomnym kołem młyńskim, które można uruchomić i obserwować, jak pracują wszystkie urządzenia w mlewniku.
Po wejściu do młyna ukazuje się naszym oczom komora, w której nocami zbierali się Mistrz i jego uczniowie. Na środku podłogi widzimy pentagram, wokół którego siadali kręgiem.
Dokoła pentagramu cztery słupy, na każdym trzy ptasiogłowe węże, które służyły jako siedzisko dla dwunastu kruków.
A kiedy się obrócić i spojrzeć nieco w bok, widać wejście do tajemnej komory Mistrza, całej wymalowanej w tajemne znaki magiczne, w której mieści się tylko ogromny fotel, stolik i najważniejszy chyba przedmiot w młynie, czyli tajemna księga Mistrza, zwana Koraktorem.
Warto też wejść po schodach i obejrzeć wyposażenie młyna, a jak się ma odrobinę szczęścia i koło młyńskie się uruchomi, to możemy także obserwować urządzenia w ruchu.
Zgłodnieliście i zmęczyliście się? W obejściu mozna wypić dobrą kawę, spróbować łużyckich dań tradycyjnych (fantastyczne plinse z musem jabłkowym, polecam!) i zjeść… czarne lody waniliowe, jak na czarnoksiężników przystało.
Teraz zaś zapraszam na ścieżkę Krabata. Zwiedzający mogą poznać drogi i dróżki, którymi chadzali czeladnicy z młyna. Wychodzimy z podwórca i trafiamy na początek ścieżki wijącej się w tajemniczym lesie, bagiennym i niebezpiecznym (na pewno pamiętacie, że tereny Łużyc to często bagna i rozlewiska). Ścieżka wygląda na bezpieczną, ale zapewniam – kiedy się idzie, to wyraźnie ugina się pod stopami i trzeba uważać, żeby nie stąpnąć poza wyznaczoną trasę, bo jest tam najprawdziwsze niebezpieczne bagno.
Widzimy, że bagno nie ma litości i niejeden woźnica stracił tutaj dobytek, a może i życie… Docieramy do miejsca, gdzie pochowano Tondę, Michała i innych, a także tam, gdzie czeladnicy musieli siedzieć całą noc, bo zginął tam człowiek.
Z pewną ulgą witamy wyłaniające się spośród drzew zabudowania. I myślimy o tym, że choć czasem straszne, to jednak bardzo ciekawe miał życie ten Krabat – prawda?
Z powodu wyjątkowego czasu, jaki teraz mamy (kwitnące rododendrony!!!) nie oparliśmy się i zatrzymaliśmy się także w Parku Rododendronów w Kromlau. 😎
Jeśli możecie, to koniecznie przyjedźcie, zapach i widok absolutnie niezwykłe!
właśnie parę dni temu obejrzałam (w końcu!) film. Jeden wielki minus-to górski krajobraz w filmie, bo przecież w rzeczywistości na Dolnych Łużycach gór takich nie ma. Wizyta w baśniowym miejscu i czarne lody-zazdroszczę! (chyba nie mieliście zbyt daleko?)
Chyba chodziło o większą widowiskowość krajobrazu, choć niepotrzebne to, bo przecież bagna i moczary tudzież rzeki i rozlewiska są co najmniej równie widowiskowe w takich okolicznościach. A mamy rzeczywiście niedaleko, jakieś 50 km będzie. 😀
Już nie mogę doczekać się urlopuuuuuuuuu:( żeby to wszystko własnymi oczami oglądać……
BTW, cos się podsosnami obijało pisarsko ostatnio:)
Ale rolniczo się nie obijało! 😎
Się sprawdzi……..
😉
Nooooo, aż mnie ciarki przeszły po plerach 🙂 Fajne miejsce! Buziaki i dziękujemy za zdjęcia zachęcające do odwiedzin takiego miejsca!
Asia, jak będziecie gdzieś tam w okolicy to warto, zachęcam, bo fajne miejce! Buziaki! 😀
Piękne zdjęcia i miejsce wydaje się interesujące!
Pewnie, że interesujące, taki Krabat… 😉
Fantastyczne miejsce i piękna prezentacja. Chętnie wybiorę się w te rejony:) Pozdrawiam
Cieszę się, że prezentacja się podoba i też serdecznie pozdrawiam! 😀